Wszystko to prawda, ale nie rozumiem o co chodzi z tą marginalizacją dyrektorów izb celnych, bo niektórzy nie wyglądali na marginalizowanych przez ówczesnego szefa – przyznawane wynagrodzenia i nagrody po kilkadziesiąt tysięcy. Ci sami dyrektorzy mówili funkcjonariuszom, że za wzorową pracę to przecież dostają pensję. Nie odniosłem również wrażenia aby dyrektorzy nie mogli realizować się w zwiększaniu wpływów do budżetu państwa, oczywiście z poszanowaniem prawa i pracowników.
Natomiast odnoszę wrażenie, że niektórzy dyrektorzy w swojej pracy kierują się innymi „wartościami”, a mianowicie wymienię dwie największe, to władza i kasa. Dla zapewnienia sobie udziału w tych wartościach na stanowiska kierownicze były powoływane osoby w myśl zasady „mierny ale wierny” (czasami znajomi osób, które mogą się przydać, np. prokurator, profesor, lekarz, naczelnik US) – będzie cicho siedział i robił co mu powiemy. Prawdziwej pracy, której celem jest polepszenie egzekwowania prawa zarówno przez podmioty jak i Służbę, ściąganie danin dla budżetu, itd. jakoś nie widzę. Słyszę tylko hasła – wprowadzimy dla przedsiębiorców kolejne ułatwienia; zamieszamy w izbach komórkami, zadaniami komórek i oczywiście ludźmi w komórkach (nawet kilka razy w roku), wprowadzimy mierniki (teraz „będziemy wiedzieli” komu przydzielić nagrodę), zarządzanie przez cele na każdym stanowisku, itp. Cykliczna reorganizacja, informatyzacja, działania naprawcze, akcje - bo nie można wykazać się wymiernymi sukcesami w pobieraniu danin. A praca, mam na myśli tą właściwą z wynikami, leży. Kontrole – liczą się sztuki – a jak jest wynik to i tak w konsekwencji brak kasy, brak rozpoznania negatywnych zjawisk i reakcji na czas, decyzje dalej są wydawane na skraju przedawnienia należności, bałagan w przepisach i wytycznych, niekompetentni przełożeni i na pewno nie są za to odpowiedzialni zwykli funkcjonariusze.
Dyrekcja? Czym oni się zajmują, na pewno nie pracą, bo nie mają o niej bladego pojęcia. Zajmują się kaskadowaniem zadań i to ich tak męczy, że nie podejmują już prób jej poznania. Odpowiedzialność – lawirują przed podjęciem decyzji, a jeżeli muszą już coś podpisać to jest to najczęściej bełkot podpisany cudzą ręką, tzw. potencjalnego kozła ofiarnego. Czy zauważyliście, że jest co raz mniej wytycznych, a jeżeli są to ich treść jest marna merytorycznie. Goście nieźle się urządzili, Mf nie odpowiada za DICów-każda IC nierzadko robi te same zadania inaczej, a NUCe jak są mili dla DICów to też mogą pokazać podległym funkcjonariuszom swoje rządy. Dyrektorzy i Naczelnicy wymagają od funkcjonariuszy wyników, ale wobec braku jednolitych procedur i wytycznych, funkcjonariusze podejmując działania stają się niejednokrotnie (po zmianie interpretacji przepisów) przysłowiowymi kozłami ofiarnymi i odpowiedzialność ponoszą tylko oni.