Wierszyk wierszykiem, a cała prawda jest jeszcze bardziej brutalna...
Nagrody rozdano, pozorujacy pracę lanserzy wreszcie mogą odsapnąć. Przyspieszą jak przyjdzie pora skladania kolejnych wniosków nagrodowych. Wtedy znów rozpocznie się sezon narzekania na nawał pracy i wytykania błędów kolegów porównywania ilości pozycji zarejestrowanych w systemach i piętrzenie akt na biurku...
Tymczasem Urząd Celny w Gdańsku zamiast dobrze zabalsamowanej propagandowej mumii, zaczyna przypominać rozkładającego się trupa smutnej rzeczywistości, u którego, w miarę postępującego procesu rozkładu, widać więcej i więcej zgnilizny, którą do tej pory udawało się ukryć za zasłoną dobrze wyszczekanej propagandy.
Zacznijmy od wizerunku UC jako instytucji.
Przekraczasz próg i już na samym wstępie brutalne zderzenie z rzeczywistością - połamane krzesła, kartony, ściany oblepione obgryzionymi plakatami. No i oni - smutni, ugotowani petenci - upchani w wąski korytarz, oczekujący na załatwienie sprawy, oraz te wszystkie "petenckie" zagubione duszyczki, które nie mogą trafić do właściwego pokoju...
Zrobić zdjęcie, wstawić w ramkę i obraz nędzy i rozpaczy gotowy!
Flota samochodów służbowych będąca w dyspozycji UC - uwalone po sam dach, poobijane, a w środku śmietnik taki, że aż strach usiąść.
Czy to musi tak wyglądać?
Gdzie odpowiedzialność kadry kierowniczej za zapewnienie właściwego funkcjonowania jednostki? Pewnie tam gdzie szacunek do nich jako wykwalifikowanych i merytorycznych...
Może czas się wreszcie zastanowić nad tym kto jest odpowiedzialny za niedawną reorganizację Urzędu w wyniku której porozrzucano wszystkie referaty po całym budynku?
W wyniku której w komórkach bez styczności z petentem siedzi się w dwie osoby w pokoju, a w tych gdzie wykonuje się czynności ze stronami siedzi po 3-4 ludzi w ciasnych pokojach za rozchybotanymi biurkami?
No ale przecież mamy klienta "w centrum uwagi" co w gdanskich realiach wygląda tak, że albo siedzi na środku upchanego pokoju, albo na samym środku korytarza w którym nie ma czym oddychać. Ale nie bój nic, na pocieszenie wystawiono mu zabawki w starym kartonie po papierze do drukarki. Szacun!
Wszystko to sprawia, że stwierdzenie "Pracuję w Urzędzie Celnym w Gdańsku" jest już tylko wstydliwym wyznaniem i nie daje żadnej satysfakcji.
Idzmy dalej. Dyscyplina pracy. Czy takie pojęcie jest znane komuś w UC?
Nieustanne tolerowanie funkcjonariuszy przybywająych do pracy w dowolnym czasie między 7 a 8, kończących pracę około 13 i parkujących samochody na zewnętrznym parkingu by dać dyla po zakończeniu kolejnej pomyślnej kontroli...
Wybrańcy losu w postaci byłego Kierownictwa upoważnieni do ignorowania własnych poleceń (!!!) i noszenia "cywilnych" ciuchów. Przecież im jest zbyt gorąco, ale reszta plebsu musi smigać w mundurach...
No i kierownictwo niższego szczebla zajmujące się odbiorem przesłek pocztowych z elementami wystroju wnętrz bądź też przepakowywaniem glazury do nowego domku. (od pewnego czasu jest to nawet zakazane na mocy oficjalnego polecenia)
No i wreszcie najważniejszy punkt programu - zarządzanie zasobami ludzkimi.
Za tym to musi się kryć jakiś geniusz, który jest nie do ogarnięcia przez zwykłą miernotę celniczą. Jak tu dostrzec sens w tak ewidentnym marnowaniu wiedzy i doświadczenia??
Funkcjonariusze z wieloletnim stażem i doświadczeniem, na wniosek Naczelników, trafiają w miejsca gdzie muszą uczyć się wszystkiego od podstaw, a na ich miejsca wrzuca się marne zamienniki które wyróżniają sie wyłącznie odpowiednią ilością lizusostwa.
Ta sama strategia zarządzania zasobami ludzkimi zaczyna rozlewać się także na stanowiska kierownicze. Wiedzę i doświadczenie zastępuje się menagerami.
Co tam, że brak doświadczenia i wiedzy widoczny jest na każdym kroku. To przecież nie szkodzi bo liczy się umiejętność zarządzania, która polega na umiejętnym spychaniu wszystkiego na podwładnych. I to jest w pełni uzasadnione, bo jak tu "rozpisać pocztę" jak trzeba jeszcze przez 8 godzin pracy coś innego zrobić??
A odpowiedzialność? Nie występuje. No bo jak taki manager ma być odpowiedzialny za coś o czym nie ma pojęcia?? Przecież on się dopiero uczy...
Reasumując, w ramach programu 3i stawiamy na zmiany. I w ramach tych zmian, Pani który myli rodzaje postępowań (bo przecież wszystko można pociągnąć na ordynacji), dla dobra ogółu, wymienia merytorycznych kierowników na niedoświadczonych żółtodziobów z którymi później debatuje godzinami o czymś o czym nie mają pojęcia, a kwestie merytoryczne jak zawsze zwala się na głowę funkcjonariuszom.
Dlatego Panie Dyrektorze, może czas zainteresować się tym co dzieje się w największej i najbardziej wydajnej w zakresie wpływów do budżetu jednostce będącej pod Pana rządami.
Być może dawanie wiary wszystkim wyssanym z palca opowiastkom propagandowym "dziewczynki" o tym jak w UC wszystko śmiga nie jest najlepszym pomysłem. Ufaj i sprawdzaj, aż ciśnie się na usta...
Oby tylko nie było już po ptakach ...